Ceny domów poszybowały, pandemia namieszała na rynku nieruchomości.
Wraz z nadejściem pandemii rynek domów przeżywa renesans, a z każdym miesiącem restrykcji popyt na domy wzrasta, windując ich ceny. Pandemia przyspieszyła zmiany. Praca i szkoła na odległość, która jak widać może pozostać z nami na dłużej, spowodowała znaczne zainteresowanie tym segmentem rynku. Zmieniła się również definicja dobrej lokalizacji, już nie bliskość centrów handlowych, siłowni i komunikacji, a bliskość lasu, parku, czy jeziora zyskały na znaczeniu.
Dom wraz z działką stał się poniekąd wyznacznikiem swobody i komfortu życia. Stare przysłowie „Wolność Tomku, w swoim domku” nabrało nowego znaczenia.
W domu uporczywą długą kwarantannę można spędzić prawie jak na „wczasach” korzystając z własnego ogródka, takiej swobody nie można uświadczyć nawet w najbardziej „wypasionym” apartamencie.
Nareszcie „domy” zyskały należny im statut. Zdecydowanie ceny domów sprzed pandemii były niedoszacowane. Zdarzało się, że w cenie małego mieszkania bliżej centrum można było kupić pokaźny dom z dużą działką na obrzeżach miasta. Na szczęście te czasy już minęły.
Deweloperzy dosyć szybko podchwycili ten trend i jeśli tylko mają zgromadzony bank ziemi wprowadzają do oferty domy zarówno dla tych z większym jak i mniejszym portfelem.
Najczęściej poszukiwane są nowe domy od deweloperów również ze względu na coraz niższe koszty ich utrzymania w porównaniu do kosztów utrzymania dużego mieszkania w bloku. Do budowy domów stosuje się coraz bardziej energooszczędne materiały, a coraz bardziej popularna instalacja paneli fotowoltaicznych znacznie obniża rachunki za energię. Wszystko to powoduje, że koszty utrzymania domu stają się porównywalne, a niekiedy niższe niż koszty utrzymania przeciętnej wielkości mieszkania w bloku.
Te osoby które nie lubią długo czekać na odbiór domu oraz są przywiązane do centralnej lokalizacji poszukują domów z rynku wtórnego. Jednak oferta takich domów jest mocno ograniczona i w większości dotyczy starych domów do remontu.
W centrach miast brakuje wolnych terenów na których można jeszcze budować domy, a jeśli nawet jest wolna działka to jej cena jest tak wysoka, że wymusza budownictwo wielorodzinne. Dlatego nowe domy najczęściej powstają one na obrzeżach miast.
W Gdańsku takie nowe osiedla domów (jednorodzinnych, bliźniaków, szeregów) znajdziemy w każdej dalej od centrum położonej dzielnicy, generalnie im dalej od centrum tym większy wybór, a ceny niższe. Zdecydowanie jest to rynek mniejszych deweloperów, oferta jest bardziej rozproszona niż w przypadku mieszkań, gdzie często całe dzielnice są zdominowane są przez jednego lub dwóch deweloperów.
Ceny nowych domów zależą od lokalizacji, wielkości domu i w szczególności wielkość działki. Oferta jest zróżnicowana. Najtańsze są segmenty szeregowe do 100m2 z małym ogródkiem poza granicami miasta, które można nabyć już za 450 tyś, choć ich ceny z miesiąca na miesiąc rosną.
W granicach miasta podobny metraż to wydatek ok 650-750 tys, a za domy o metrażu ok 150 m2, trzeba się liczyć z cena około 1 mln zł. Przy domach położonych w dzielnicach bliżej centrum na „działkach plombach” pomiędzy istniejącą zabudową, ceny za metr to nawet 8-11 tys. za m2, co sprawia, że aby zakupić taką nieruchomość w stanie deweloperskim należy liczyć się z wydatkiem rzędu 1,5 -2 mln zł i wcale nie ma z czego wybierać:-). Oferta nowych domów od deweloperów „gotowych już do odbioru” w ostatnich 6 miesiącach mocno się skurczyła właśnie ze względu na rosnący popyt na domy, który zapoczątkowała pandemia. Kolejne inwestycje wprowadzane do sprzedaży są coraz droższe, a ich odbiór w terminie 1-2 lat.
Czy ten proces się zatrzyma wraz z luzowaniem obostrzeń czy na stałe zmieni obraz rynku nieruchomości ciężko przewidzieć, jedno wiadome ” domy odzyskły należny im statut”.
Sylwia Wróblewska